Jestem kobietą.
Jestem mamą.
Jestem nauczycielką angielskiego i hiszpańskiego. Kocham uczyć.
Ale od początku.
Na początku była Mama.
Potem było słowo. Słowo pisane. Książki na każdym kroku od najmłodszych lat. Moja wielka miłość.
Czytali wszyscy naokoło. Mama. Tata. Babcia, dzięki której nauczyłam
sie czytać bardzo wcześnie, ale wciąż uwielbiałam słuchać książek
czytanych mi przez rodziców. Zaglądając im przez ramię... :)
Do dziś mam kilkadziesiąt książek i książeczek z dzieciństwa, które pewnego dnia przeczytam moim dzieciom: Jankowi i Poli.
No właśnie.
Potem był syn. Moja największa miłość. Zaczęliśmy czytać razem kiedy
miał kilka miesięcy. Leżeliśmy obok siebie, ja trzymałam książkę nad
naszymi głowami i czytałam. A on tarzał się ze śmiechu. Wciąż czytamy
codziennie. Nie może pójść spać bez książeczki. Kiedy zapomnę o rytuale
słyszę: "Mamo, ale nie przeczytaliśmy książeczki!" Więc czytamy.
Z miłości do książek.
Z miłości do dzieci.
Z miłości do języków obcych.
Dwa dni temu podpisałam cyrograf. Nie, nie z siłą nieczystą. Moja dusza jest wciąż (względnie) bezpieczna.
Podpisałam cyrograf z Wydawnictwem Usborne. Zobowiązałam się do zakupu ich książek za sumę co najmniej 100 funtów (czyli około 500zł).
Skąd ja wezmę te pieniądze? I co zrobię z taka ilością książek?
No cóż, z karty kredytowej wciąż da się coś wycisnąć, a książki odsprzedam komuś z zyskiem... A jeśli mi się to spodoba, to może będzie to mój nowy sposób na życie - zostanę reprezentantem wydawnictwa. :P
Idę się z tym przespać.