Translate

wtorek, 29 kwietnia 2014

I przyjechały...

Są! Są! Przyjechały! Piękne, błyszczące, pachnące drukiem, kolorowe, trzeszczące przy otwieraniu... KOCHAM JE WSZYSTKIE i nie oddam! ;)  
Moje dzieci też je natychmiast pokochały. 






Przyszły labirynty:


Uwierzcie mi, są powalające:

 



Są też "That's not my...", które od razu przypadły Poli do gustu. 





Natomiast Jas natychmiast zaanektował to:




i nakleił wszystkie nalepki w kilka godzin... 
cdn...

poniedziałek, 28 kwietnia 2014

Starzy znajomi

Przeglądając stronę wydawnictwa natknęłam się na kilka znajomych tytułów. Przecież ja mam te książki! Znam je doskonale i kocham miłością wielką!
Okazuje się, że książeczki Usborne'a towarzyszą mi (i mojemu synkowi) od ponad pięciu lat! Część z nich mamy  w wersji oryginalnej, część w polskiej wersji językowej - publikacje wydawnictw Olesiejuk i Book House. Niektóre kupiłam na allegro zbierając książki do mojej biblioteki (której nigdy nie udało mi się otworzyć), część sprowadziłam przez amazon.co.uk, a niektóre kupiliśmy w czasie pobytu w Wielkiej Brytanii. Muszę przyznać, że  to odkrycie bardzo polepszylo mi humor. Książeczki mają piękna szatę graficzną, są wydane na papierze dobrej jakości, a dzieci (przynajmniej moje) je uwielbiają.
Może jednak czeka mnie kariera księgarza?
A tu nasze książeczki:









niedziela, 27 kwietnia 2014

Rozterki...

Rozmyślam wciąż o mojej potencjalnej karierze związanej z dystrybucją książek dla dzieci. Czy dam radę? Czy ktokolwiek będzie chciał je kupować? Czy będę umiała przekonać potencjalnych nabywców, że książki są warte swojej (wcale nie małej) ceny? Czy będę miała wrócić między ludzi po ponad sześciu latach spędzonych w towarzystwie moich dzieci?
Ech, nie miała baba kłopotu, to sobie ozborna wzięła na głowę...

Nic to, jak mawiał Mały Rycerz, damy radę.


sobota, 26 kwietnia 2014

Pierwsze koty za ploty

Stało się... Karta kredytowa schudła znacząco, książki w drodze... Na początek tylko kilkanaście sztuk, ale więcej leci. Już za kilka dni mój duzy pokój (17m2 ;) ), szumnie nazywany salonem, zapełni się pudłami z towarem. I już w ogole nie da się tu mieszkać, albo będziemy skakać z pudła na pudło. Jasiek się na pewno ucieszy. I z pudeł, i z książek.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Nowy rozdział

Jestem kobietą.
Jestem mamą.
Jestem nauczycielką angielskiego i hiszpańskiego. Kocham uczyć.
Ale od początku.
Na początku była Mama.
Potem było słowo. Słowo pisane. Książki na każdym kroku od najmłodszych lat. Moja wielka miłość.
Czytali wszyscy naokoło. Mama. Tata. Babcia, dzięki której nauczyłam sie czytać bardzo wcześnie, ale wciąż uwielbiałam słuchać książek czytanych mi przez rodziców. Zaglądając im przez ramię... :)
Do dziś mam kilkadziesiąt książek i książeczek z dzieciństwa, które pewnego dnia przeczytam moim dzieciom: Jankowi i Poli.
No właśnie.
Potem był syn. Moja największa miłość. Zaczęliśmy czytać razem kiedy miał kilka miesięcy. Leżeliśmy obok siebie, ja trzymałam książkę nad naszymi głowami i czytałam. A on tarzał się ze śmiechu. Wciąż czytamy codziennie. Nie może pójść spać bez książeczki. Kiedy zapomnę o rytuale słyszę: "Mamo, ale nie przeczytaliśmy książeczki!" Więc czytamy.


Z miłości do książek.
Z miłości do dzieci.
Z miłości do języków obcych.


Dwa dni temu podpisałam cyrograf. Nie, nie z siłą nieczystą. Moja dusza jest wciąż (względnie) bezpieczna.
Podpisałam cyrograf z Wydawnictwem Usborne. Zobowiązałam się do zakupu ich książek za sumę co najmniej 100 funtów (czyli około 500zł).
Skąd ja wezmę te pieniądze? I co zrobię z taka ilością książek? 
No cóż, z karty kredytowej wciąż da się coś wycisnąć, a książki odsprzedam komuś z zyskiem... A jeśli mi się to spodoba, to może będzie to mój nowy sposób na życie - zostanę reprezentantem wydawnictwa. :P
Idę się z tym przespać.